Made In Heaven Made In Heaven
czyli wycieczka do Montreux
Wybraliśmy się na 2 dni do Montreux w Szwajcarii. W zasadzie to nie na 2 dni, tylko 4, bo najpierw trzeba było dojechać, a potem jeszcze wrócić. W sumie nabiliśmy 3000 kilometrów i cieszyliśmy się przygodą przez cały czterodniowy weekend - od piątku rano (4.09.2004) do poniedziałku wieczorem (7.09.2004).
1. Dlaczego Montreux?
Dlatego, że to właśnie tam zespół Queen, a przede wszystkim Freddie Mercury odnaleźli niepowtarzalne piękno i spokój. Tam w "Mountain Recording Studios" nagrali większość swoich utworów, łącznie z ostatnią płytą "Made In Heaven", tam znajduje się pomnik Freddiego oraz tam (wedle domysłów) nad jeziorem Genewskim zostały rozrzucone jego prochy.

Jak się później okazało - zupełnie niespodziewanie - trafiliśmy na wielkie święto, które odbywało się w tym czasie w Montreux - obchody urodzin Freddiego - 5 września to przecież ta data!
Okładka płyty "Made In Heaven"
Okładka płyty "Made In Heaven" przedstawia m.in. pomnik Freddiego na tle jeziora Genewskiego w okolicy Montreux.
2. Droga z Krakowa do Montreux
Do Montreux postanowiliśmy dostać się samochodem - w ramach szeroko rozumianego docierania mojej nowej Hondy HR-V. Wraz z Przemkiem Pająkiem (zwanym dalej "Spajdrem"), moim kolegą z liceum, przeznaczyliśmy na drogę do Montreux cały dzień.
Honda HR-V, Spajder i ja
Honda HR-V, Spajder i ja na parkingu w Niemczech.
Do Szwajcarii jechaliśmy przez Czechy i Niemcy. Poniżej zamieszczam odrobinę informacji praktycznych dotyczących podróży:
  • Polska - szkoda gadać. Średnia prędkość: 50 km/h. Dziury i remonty.
  • Czechy - winietka na autostrady (ważna 10 dni) kosztuje 150 koron i można ją nabyć na granicy (najlepiej już w Czechach, bo w Polsce jest droższa). Ograniczenie prędkości: 130km/h.
  • Niemcy - przez autostrady (autobahn) prujemy minimum 160km/h całkowicie za darmo.
  • Szwajcaria - winietka na autostrady (ważna cały rok) kosztuje 40 franków i można ją nabyć na granicy (i znów lepiej to zrobić w Szwajcarii niż w Niemczech). Ograniczenie prędkości: 120km/h.
Strasznie długa strzałka w prawo
Polska
Polska
Czechy
Czechy
Niemcy
Niemcy
Szwajcaria
Szwajcaria
KrakówCieszyn BrnoPragaPilzno NorymbergaBaden-BadenBazylea BernoMontreux
odcinek po kiepskich drogach
odcinek autostradowy

Podróż zajęła nam aż 19 godzin, gdyż w Czechach i Niemczech staliśmy w korkach spowodowanych wypadkami na autostradzie. Do samego Montreux dotarliśmy o 1 w nocy, więc recepcja na campingu dawno była już nieczynna. Byliśmy jednak przygotowani na taką ewentualność i noc spędziliśmy w Hondzie na parkingu nad samym jeziorem Genewskim.
3. Poranek nad jeziorem Genewskim
Dzień przywitał nas widokiem, który wcześniej widzieliśmy na okładce płyty "Made In Heaven". Od samego początku ogarnął nas klimat tego miejsca. Niesamowita atmosfera. Przemek zaczął żałować, że jego dziewczyna nie jest z nim, a ja że wogóle nikogo nie mam ;-)

Cudowne miejsce. Wysokie góry, czysta woda, porządek i czystość na ulicach, i wszechogarniający duch Freddiego, a także świadomość, że tuż obok, do centrum Montreux przybyły tłumy fanów zespołu Queen, by świętować dzisiejsze urodziny Freddiego. Do tego później doszli jeszcze wspaniali, życzliwi i niezwykle uczciwi i ufni Szwajcarzy.

"If you want peace of soul, go to Montreux" - tak swego czasu powiedział Freddie Mercury, a dziś można się z nim tylko zgodzić. Niesamowite!
Widok niczym z płyty "Made In Heaven"
Widok niczym z płyty "Made In Heaven". Płytę trzymam w ręku. Oba zdjęcia były robione w odległości niespełna 200m od siebie.
4. Duckingham Palace
Malutka chatka tuż nad jeziorem. Trochu zaniedbana - kamienie dociskają dach, coby nie odfrunął - ale właśnie to dodaje jej uroku. Nic się nie zmieniła od czasów, gdy swe wolne chwile spędzali tu Freddie, Brian, John i Roger. Nazwali ją "Duckhouse", a wręcz "Duckingham Palace", gdyż rzeczywiście w okolicy kręci się mnóstwo kaczek :-)

Chatka znajduje się 3km na północny wschód od centrum Montreux - w dzielnicy Clarens - tuż obok campingu, przy którym spędziliśmy noc. Niestety leży ona na terenie prywatnym, a właściciel ponoć chce $1000 za wstęp. Dlatego też sposoby na sfotografowanie chatki są dwa: ponad murem lub od strony jeziora (ale o tym jutro).

Mur, sponad którego można wykonać fotki Duckhousu ciągnie się wzdłuż ulicy Rue du Lac i ku naszej uciesze jest on niższy na odcinku przy chatce. Wystarczy stanąć na palcach i wszystko widać. Wbrew temu co sugerowałaby okładka płyty "Made In Heaven", pomnik Freddiego nie stoi przy chatce. Stoi on bowiem na rynku (Place du Marché) w Montreux (ale o tym później :-)
Duckingham Palace

Duckingham Palace
Zdjęcia "Duckhouse" sponad muru przy ulicy Rue du Lac.
5. Po raz pierwszy w Montreux
Po obfotografowainu Duckingham Palace, postanowiliśmy wybrać się do centrum Montreux. Podjechaliśmy samochodem i zaparkowaliśmy na podziemnym parkingu pod rynkiem (Place du Marché) w Montreux. Kwestia parkowania rozwiązana jest tam doskonale - zawsze można zaparkować dokładnie tam gdzie się chce - parkingi są wszędzie. Ceny od 1 do 2 franków za godzinę.
  • Parkowanie wzdłuż głównej ulicy (Grand Rue) w centrum Montreux płatne jest z góry - parkometr drukuje nam papierek, który wrzucamy za szybę.
  • Parkingi podziemne są nieco bardziej skomplikowane w obsłudze :-) Przy wjeździe pobieramy za darmo bilet wstępu, który po zaparkowaniu bierzemy ze sobą. Następnie wracając do samochodu opłacamy nasz bilet wkładając go do automatu, by po chwili otrzymać go z powrotem - od tej chwili upoważnia nas do wyjazdu samochodem z parkingu.
Miasto słynie z festiwalu jazzowego, który odbywa się tu co roku. Nas jednak interesowała druga atrakcja: pomnik Freddiego :-) Z podziemnego parkingu wyszliśmy prosto na pomnik - dosłownie 5 metrów obok :-)

Freddie Mercury - pomnik w MontreuxFreddie Mercury i jaFreddie Mercury - pomnik w MontreuxFreddie Mercury - pomnik w Montreux
Pomnik Freddiego na rynku (Place du Marché) w Montreux.

Fani zespołu Queen
Fani zespołu Queen czekający na okolicznościowe plakietki "Freddie Mercury's Montreux Memorial Day, September 4, 2004".

Pomnik Freddiego znajduje się nad samym jeziorem Genewskim na rynku (Place du Marché) w Montreux. Każdy spacerujący promenadą wzdłuż jeziora przystaje przy pomniku. Fani (łącznie ze mną i Spajdrem) składają pod statuą kwiaty i karteczki z podziękowaniami dla tego wspaniałego artysty! Niektórzy układają też własnoręcznie narysowane portrety Freddiego. Tutaj odczuwa się radość i wdzięczność, jaką fani darzą swojego króla muzyki.

Przy pomniku znajduje się też tabliczka "Freddie Mercury - Lover of Life - Singer of Songs". Zawiera ona krótką biografię Freddiego oraz historię zespołu Queen, a także opis ich powiązań z miastem:

"Queen acquired the lakeside Mountain Recording Studios in 1978 and Freddie's strong links with the town continued until his death. He appreciated the kindness and discretion of the townspeople and Montreux became a haven for him, his second home and the setting for his final work."
6. Mountain Recording Studios
To tutaj powstała większość nagrań studyjnych zespołu Queen. W samym centrum Montreux - 200m od pomnika Freddiego - przy ulicy Rue du Théătre - u boku dzisiejszego kasyna znajduje się wejście do zamkniętego dziś studio. Aby do nich dotrzeć (oczywiście na piechotę), należy na drodze na zaplecze kasyna przekroczyć szlaban, którego na szczęście nikt nie pilnuje. Jest trochę strachu przed ochroną kasyna, ale na prawdę warto!!!

Drzwi oraz otaczające je ściany zapisane są przez fanów zespołu, a przede wszystkim przez miłośników Freddiego z całego świata. Głównie są to słowa hołdu składanego Freddiemu, cytaty z jego utworów, słowa uznania i miłości. Cudownie się je czyta. Można się wzruszyć. Sobie nie wyobrażam co musi się dziać w Londynie ;-(

Mountain Recording Studios
Mountain Recording Studios Mountain Recording Studios Mountain Recording Studios Mountain Recording Studios
Mountain Recording Studios Mountain Recording Studios Mountain Recording Studios
Kasyno w Montreux
Kasyno w Montreux.

Wejście do Mountain Recording Studios
Wejście do Mountain Recording Studios, które zamknięto wkrótce po śmierci Freddiego, znajduje się w budynku kasyna - na lewo od frontu budynku.
7. Wysoko ponad Montreux
Program pierwszego dnia - choć powstawał na bieżąco - mieliśmy na prawdę napięty. Po południu wybraliśmy się Hondą w góry, u podnóża których leży Montreux. Chcieliśmy zobaczyć Montreux, jak i jezioro Genewskie z góry. Jadąc przez miasteczko Caux i mijając kilka nowoczesnych zameczków (służących za hotele) dotarliśmy krętą, wąską i stromą drogą do przełęczy Jaman. Jak wykazał GPS, znaleźliśmy się około 1 kilometra ponad taflą jeziora Genewskiego - na wysokości 1500m n.p.m. Przełęcz była punktem wyjścia dla pieszych wycieczek górskich. Stał tam odpowiednik naszych schronisk turystycznych. My zaś po wypiciu kawy i koli, i po nacieszeniu oczu widokami niczym z polskich Tatr, postanowiliśmy wrócić do Montreux.
Stacja górskiej kolejki zębatej w Caux
Stacja górskiej kolejki zębatej w Caux.
Przełęcz Jaman Przełęcz Jaman Przełęcz Jaman
Przełęcz Jaman Przełęcz Jaman Przełęcz Jaman
Wracaliśmy tą samą krętą, wąską i stromą drogą...
Powrót z przełęczy Jaman Powrót z przełęczy Jaman Powrót z przełęczy Jaman
Aż w końcu przejeżdżając przez Caux ujrzeliśmy upragniony widok na Montreux i jezioro Genewskie z góry.
Niestety widoczność nie była najlepsza - nie było widać horyzontu na jeziorze, a góry były przymglone.
Ja na tle Montreux Montreux Widok na zachód od Montreux
8. Camping
Po całym dniu atrakcji wreszcie trzeba było znaleść sobie jakiś nocleg. Jako że camping w Clarens nam się wydał zbyt mały, zaczęliśmy szukać innego - większego. Bardzo uprzejma pani w informacji turystycznej (tuż obok rynku w Montreux) poleciła nam camping Les Grangettes na południe od Montreux. Tam też udaliśmy się i tak nam się spodobało, że aż tam zostaliśmy. Duży zielony teren nad samym jeziorem. Rozbiliśmy namiot i po kąpieli w czyściutkim (acz niestety płytkim w tym miejscu) jeziorze Genewskim zabraliśmy się za małą gastronomię :-)

Za pobyt przez 2 noce (2 osoby + namiot + samochód + elektryczność) zapłaciliśmy w sumie około 50 franków. Trzeba zauważyć, że ceny żywności w Szwajcarii są takie same jak w Polsce, tylko waluta jest 3 razy mocniejsza :-) W rezultacie wszystko kosztuje 3 razy więcej, więc większość jedzenia przywieźliśmy z kraju. W tym miejscu warto też wspomnieć o cenach paliwa. Nie są już tak odstraszające. Paliwo jest zaledwie o około 15% droższe niż w Polsce, będąc jednocześnie znacznie tańszym niż w np. Niemczech.
Camping Les Grangettes
Camping Les Grangettes nad samym jeziorem Genewskim.
Kąpiel w jeziorze Genewskim przy campingu Les Grangettes
Myślałem, że woda będzie miała 8 stopni,
ale okazała się być bardzo ciepła.
Kąpiel w jeziorze Genewskim przy campingu Les Grangettes
Ten pan odpowiada na moje pytanie:
"How far to the deeper water?"
Kąpiel w jeziorze Genewskim przy campingu Les Grangettes
Koniec. Zaszedłem już tak daleko,
a tu ciągle woda po kolana :-)

Montreux nocą
Widok z campingu Les Grangettes na zachodnią część Montreux nocą.
9. Dzień drugi - Zamek Chillon
Na trasie z naszego campingu do Montreux stał zamek Chillon. Zachciało się nam go zwiedzić i nie pożałowaliśmy naszej decyzji. Wstęp kosztuje 10 franków od osoby (ja płaciłem tylko 8, bo okazałem kartę ISIC). Przy wejściu otrzymujemy broszurkę dokładnie opisującą poszczególne części zamku - dostępne są w kilku językach, w tym po polsku.

Komnaty, armaty, bronie, stoły, łoża, kominki, tajne korytarze, podnoszone mosty, wieżyczki strzelnicze, szwajcarskie zegary, świetna panorama Montreux... Na zamku nie można się nudzić. Dodatkowo wychodząc można zakupić butelkowane Chateaux de Chillon :-)
Zamek Chillon
Spajder patrzy na zamek Chillon.
Zamek Chillon
Ja przed zamkiem Chillon.

Zamek Chillon Zamek Chillon Zamek Chillon
Zamek Chillon Zamek Chillon Zamek Chillon
Zamek Chillon Zamek Chillon
10. Z powrotem w Montreux
Nadszedł czas na kupno pamiątek. W tym celu (ale nie tylko) wybraliśmy się z powrotem do Montreux. Z tego, co zauważyliśmy, w całym Montreux znajduje się tylko jeden sklep z pamiątkami związanymi z zespołem Queen - Bazar Suisse. Jedyny, ale bardzo fajny. Powiedziałbym: raj dla fanów Queen. Z resztą - wcześniej poznałem się przez Internet z jednym z jego właścicieli, więc czułem się wewnątrz jak u swoich :-) Ceny - wygórowane - ale nie trudno było ulec pokusie zakupu kilku pamiątek, nawet gdy po przeliczeniu na złotówki kalkulowaliśmy już w setkach :-)

Bazar Suisse w Montreux
Spoglądam na wystawę Bazar Suisse w Montreux.
Podczas kupna plakatu spotkała nas zupełnie niespodziewana sytuacja - w sklepie tuż obok mnie stał Peter Freestone, znany lepiej jako Phoebe lub Feebie - człowiek, który zespół Queen znał lepiej niż ktokolwiek inny. To on przez ostatnich paręnaście lat życia Freddiego był jego prywatnym asystentem. Jeździł z Zespołem w trasy, na koncerty, przygotowywał Freddiemu kostiumy, a nawet dla niego gotował :-) Dziś znany jest także z książki jaką napisał: "Freddie Mercury: An Intimate Memoir by the Man Who Knew Him Best".

Byłem całkowicie zaskoczony! Wcześniej znałem go tylko "z Internetu". Wiedziałem, że będzie w Montreux z okazji urodzin Freddiego, ale zupełnie nie spodziewałem się, że go spotkam! I nawet dostałem od niego autograf z dedykacją na właśnie zakupionym plakacie z Freddim:

To Radek
Long Drive!!
Best wishes
Peter Freestone
5/9/04

"Long drive!!" - to oczywiście dlatego, że wcześniej przegadaliśmy dłuższą chwilę z Peterem m. inn. o tym, że przejechaliśmy taki szmat drogi tylko po to, by dotrzeć na urodziny Freddiego :-) Ta rozmowa, która można powiedzieć miała charakter "exclusive" zapewne wogóle nie miałaby miejsca, gdyby nie właśnie moja wcześniejsza znajomość z ludźmi z Bazar Suisse. A już autografu to na pewno bym nie dostał ;-)
Freddie Mercury i Peter Freestone
Freddie Mercury i Peter Freestone (Feebie)
- zdjęcie archiwalne.


Peter Freestone
Feebie dzisiaj.
11. Motorówką po Genewskim!
Jak wcześniej napisałem - drugim sposobem na sfotografowanie "Duckingham Palace" jest pofatygowanie się na wody jeziora Genewskiego. Podjechaliśmy więc w okolice centrum jazzowego w Montreux, gdyż tam pokierowano nas do przystani. Miała ona się znajdować naprzeciwko hotelu "La Montreux Palace". Trafiliśmy bez problemu. Znów parking mieliśmy przy samej przystani :-)

Do wyboru mieliśmy 3 pojazdy. Z racji wyglądu dwóch pozostałych wybraliśmy klasyczny kształt łodzi motorowej :-) Właściciel nie chciał od nas żadnych dokumentów. "Wsiadajcie, zapłacicie po powrocie" - powiedział. Stawka półgodzinna była znacznie niższa niż za całą godzinę (bodajże 28 kontra 50 franków), więc nie szczędziliśmy łodeczki, tylko z gazem do dechy pognaliśmy ku chatce.

Motorówka dawała nieźle - tym bardziej, że była ona czteroosobowa, a nas było tylko dwóch. Za niespełna 15 minut byliśmy na miejscu. Kolejny cel osiągnięty - chatka z okładki "Made In Heaven" obfotografowana dookoła. W drodze powrotnej mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu na porobienie innych fotek...
Motorówka i 2 inne "pojazdy wodne".
Wybór był prosty :-)

Duckingham Palace Duckingham Palace Duckingham Palace
Kapitan RaNo
Na początku powoziłem ja...
Kapitan Spajder
...a w drodze powrotnej stery przejął Spajder.

Powrót do przystani Powrót do przystani Powrót do przystani
12. Powrót
Jeszcze przed powrotem do ojczyzny zdążyliśmy popstrykać kilka ciekawych fotek fajnym samochodom :-)
FuraBrykaAutko full-wypas
Kolejna atrakcja Szwajcarii - spotykane dosłownie
na każdym kroku sportowe samochody.
Powrót - w przeciwieństwie do drogi do Montreux - odbył się bez większych problemów. Uwinęliśmy się w 14 godzin. Na niemieckich autostradach nie baliśmy się już depnąć gazu do dechy na piątym biegu. Spalanie wzrosło niestety o 2 litry na 100km, ale cała przyjemność była po naszej stronie :-) Obładowana naszym niemałym bagażem, Hondka uciągnęła maksymalnie 192km/h, choć przyznam, że jakby się postarać, to z górki na pewno szybciej by popędziła... Nam jednak nie zależało na biciu rekordów.
180km/h
Typowy widok na niemieckiej autostradzie... 180km/h.
Benzina energy drinkCo kraj to atrakcja. W Czechach niewątpliwie była nią "Benzina". Kupując minimum 5 litrów benzyny "Blue Octans 99" na stacjach sieci "Benzina" dostawało się puszkę napoju energetyzującego gratis! Wracając, wycwaniliśmy się do tego stopnia, że co stację braliśmy po kilka litrów paliwa, aby otrzymać napój :-) Gdzieniegdzie trzeba było o puszkę się upomnieć, ale zawsze się swego dopięło.
Spajder pije Benzinę.
Spajder delektuje się Benziną.
Podróż przez Czechy upłynęła w radosnej atmosferze, przy dźwiękach zespołu Queen i dodatkowym trzem oktanom uzyskanym dzięki zapuszczeniu piosenki "Headlong" :-)
Headlong.
Próbuję dorównać Freddiemu w "Headlongu".
W końcu szczęśliwie dotarliśmy na naszą ziemię ojczystą.

Czyż nie warto było wyjechać choć na te 4 dni!? :-)
Oto Polska właśnie.
Bez komentarza.



Copyright © 2004, Radoslaw Nowak